Dzien 64 kursu - dzienik snu zapelniam coraz ciekawszymi snami:)
sen 01 - Jestem w pietrowym budynku. Pod postaciami znanych mi osob kryje sie szatan. Stawka - najwyzsza! Pierwsza potyczka - biegne na najwyzsze pietro budynku by wykonac jakies czynnosci - jestem szybszy i zyskuje przewage. Potem pojawia sie znajmy z pracy - opetany przedstawiciel szatana:) Chce mnie wywiesc w pole - w bezposrednim starciu nie ma szans - wiec chce mnie zaprowadzic w pulapke - bede tam oslabiony. Wiem o tym - przejrzalem jego podstep ale mimo zagrozenia ide w ten rejon budynku. Ok zjawia sie potezny przeciwnik, zadaje mi kilkanascie ciosow ktorych wcale nie unikam - stoje nieporuszony, czysty spokoj! - gdy wbija mi w rece jakies metalowe kolce, atakuje jakas energia! Pozwalam mu nawet wykonac dodatkowe czynnosci rytualne ktore go wzmocnia a mnie postawia na gorszej pozycji. Mimo to odpieram te ataki bez problemu, choc mam swiadomosc iz jedna pomylka moze mnie duzo kosztowac. Co ciekawe - w najwiekszym ferworze walki jestem 'krystalicznie spokojny' - nie ma miejsca na emocje, myslenie, planowanie - jest samo dzialanie adekwatne a wrecz optymalne... Jestem dobry w te klocki - czuje ze zwyciestwo jest tylko kwestia czasu. Zjawia sie moj brat - wznawiam walke i ucze go jak walczyc. Potem zjawia sie moja matka - ja tez naucze jak walczyc. Mowie jej co ma robic, pare razy nawet krzycze gdy widze ze sie boi - by wykonala odpowiednie czynnosci.
Czuje ze zbliza sie walka wieczoru (nocy:) - do mojego przeciwnika dolaczaja 2 potezne postacie - kobieta i mezczyzna ok 50-tki. To nie przelewki wiec w mym reku pojawia sie moja 'bron mocy' - siekiera. (we snie z siekiera w reku w walce wrecz jestem niepokonany:) 'Szybkosc, sila, perfekcja ciosow' - przeciwnicy nie maja zadnych szans, mimo iz jestem na terenie ktory mnie oslabia i przeciwnicy wykonali rytualy. Jeden zaczyna juz powoli wycofywac sie po schodach... wygrana jest kwestia czasu. Nagle przestaje walczyc - by koncze siekierezade. Wtedy dzieje sie cos czego nie spodziewaja sie moi przeciwnicy, (jesli chodzi o mnie dzialam bez udzialu mysli) Znika moje cialo, pozostaje zas sama swiadomosc przebywajaca w roznych miejscach naraz, nie zabijam wrogow a integruje ich w sobie, absorbuje:) Czuje ich zdziwienie, nie zabilem ich! Budzac sie slysze glos ktory po angielsku cos mowi o swietle, czuje 'mrowienie' w calym ciele...
Zapisuje sen i okazuje sie ze nie jestem w stanie nawet wyobrazic sobie rzeczy ktore robilem:) - sterowania energia, atakow, blokow, skad znalem rytualy, symbolike i znaczenie przedmiotow, czynnosci:) Siadam na podlodze by zajac sie redreamingiem - przywoluje postacie 'wrogow po recyclingu' i pytam sie dlaczego mnie atakowali? - boja sie mnie, dlatego... Klade sie spac, jeden z kolejnych snow to fajne LD, z ktorego sie ciesze!
Odzyskuję świadomość w moim pokoju. Za oknem lekko świeci słońce i widzę jesienny pejzarz. Stwierdzam jednak, że ostatnio ciągle wyłaziłem przez okno i latałem po okolicy, więc dziś zrobię coś innego ;-). Wyszedłem na korytarz i stworzyłem sobie dodatkowe drzwi w ścianie. Otwieram je, a tam moja kuchnia, ale odbita lustrzanie ;-). To jeszcze nie było to co chciałem osiągnąć, ale znalazłem tam inne drzwi i za nimi był już zupełnie nowy fragment domu, całkiem nieznany. Znalazłem się w świecie całkowicie nowym, nieznanym, tak jak chciałem ;-). Wyszedłem na balkon domu i stwierdziłem, że jestem w jakimś większym mieście, na dość wysokim piętrze w blokach. Ale było to ładne blokowisko, rosły tam drzewa, domy były kolorowe, wypas ;-). Wyskoczyłem z balkonu i spadłem kilka pięter niżej, zawieszając się na jakimś kablu i robiąc salto odbiłem się i wylądowałem na balkonie domu naprzeciwko. Później jakoś znalazłem się w pobliżu starego hotelu. Nie wiem o co tam chodziło, ale hotel zamienił się w zamczysko wybudowane na skałach nad morzem. Widziałem scenkę, jak jest król i królowa, zamknięci w wieży. Mieli ze sobą stworka, którego nazywali Omnimorf, bo stworek ten potrafił przybrać każdy kształt. I tylko dzięki temu udało mu się zbiec z niewoli. Udawał miskę na pożywienie, więc strażnicy go wynieśli z celi i zostawili. Później ja byłem tym stworkiem i ganiałem po całym zamczysku chowając się przed strażnikami i zmieniając w różne rzeczy ;-). Miałem sprowadzić pomoc by uwolnić króla i królową. Następnie cały świat zmienił się w grę komputerową [platformówkę]. Biegałem w niej tym stworkiem i zmieniałem swoją postać. Gra przypominała "Mario Bros". Rozwaliłem jakiegoś klocka i wypadła z niego czerwona gwiazdka. Gdy ją zdobyłem, pokazał mi się ekran że niby znalazłem sekretny poziom i wywaliło mnie z gry. Znalazłem się znów w prawdziwym świecie, naprzeciwko ogromnego lustra. Jego tafla była idealnie gładka i dziwna, jakbym nie tylko ja patrzył w lustro, ale i ono patrzyło we mnie. Wtedy w lustrze pojawiła się dziewczyna, ubrana w jakiś dziwny strój. Powiedziała że jest czarodziejką i że jeśli chcę uwolnić króla i królową, muszę wejść do jej świata. Przeszedłem przez lustro i czarodziejka powiedziała: "Odszukaj mnie, a pomogę ci uwolnić króla i królową", po czym znikła w mogoczących gwiazdkach ;-D. Łaziłem po tym lustrzanym odbiciu zamku dość długo, bo przypominał jakby labirynt i działy się w nim dziwne rzeczy. W jednej komnacie wychyliłem się przez okno i zobaczyłem że coś na zewnątrz mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Wylazłem na taki jakby balkon i w skrzydle naprzeciwko zobaczyłem gościa, który puszczał bańki mydlane. Ogromne. Jak wpadały w nie promienie słońca, to rozpryskiwały się jasnymi kolorami na wszystkie strony. Zagadałem z gościem i nauczył mnie puszczać takie bańki. Mówił że oprócz mikstury do mycia naczyń ;-D trzeba jeszcze dodać cukru ;-D. Tak mnie zajął tymi bańkami, że o mało nie zapomniałem o czarodziejce. Gdy tylko mi się przypomniało, znalazłem ją w sąsiedniej komnacie. Najpierw przeniosła nas spowrotem do celi, a później cela zniknęła i pojawiło się inne otoczenie ;-). Dalej nie pamiętam, możliwe że się obudziłem. ----------------------------------------------------------
To już chyba drugi taki sen z lustrem, tyle że poprzedni był w nieco innej scenerii i byłem mniej świadomy, więc ten poprzedni sen był niewyraźny. Też jednak patrzyłem w nim w duże owalne lustro, w którym jednak nie było mojego odbicia tylko taka jakby kolorowa mgła, z której wyłoniła się jakaś dziewczyna i mówiła coś o tym, że moja droga wiedzie przez lustro, czy coś w tym guście : Nie teraz już nie pamiętam wyraźnie tych słów. Czyżby te sny miały jakieś głębsze znaczenie, poza zapewnieniem mi ciekawej rozrywki? :J