Śniła mi się napaść robotów. Najpierw jeździłem po mieście, później znalazłem się w domu babci, w kuchni. Z kuchni drzwi prowadziły do pokoju, który był częścią jakiegoś uniwersytetu. W nocy nastąpił atak robotów. Wszystkie były człekokształtne, choć bardzo zróżnicowane. Miały twarze przerażające przypominające czaszki, ludzi i potwory. Dzięki mojej bohaterskiej postawie i rusznicy laserowej daliśmy im odpór i przetrwaliśmy do rana. Rano w pokoju pozostał tylko mój robot przypominający anioła, który schował się w szafie i drugi w kształcie kosmity. Okazało się, że roboty wymordowały wszystkich w uniwersytecie i odeszły. Przyjechali moi rodzice i powiedzieli, żebym wracał do domu. Zgodziłem się, zastrzegłem jednak, że najpierw musze wymienić baterie w moim laserze ponieważ te roboty gdzieś muszą być. Były z tym pewne problemy ponieważ baterie się rozsypywały. Rodzice bagatelizowali to więc stałem się czujny i zacząłem wietrzyć podstęp. Wychodząc od babci spotkałem sąsiada, który pożyczył mi swoje baterie, powiedział, że słyszał o nocnym ataku i są czujni. Później przyjechał jego szwagier strażak bajeranckim policyjnym samochodem i zabrał mnie do miasta.
W innym śnie, byłem na strychu swojego domu z siostrą i bratem. Przesiewałem piasek przez siatkę łóżka. Strych był bardzo obszerny i znaleźliśmy na nim wiele obszernych wytynkowanych w stanie surowym pomieszczeń. Pomyślałem, że jest to idealne miejsce na stworzenie knajpy. Bałem się wyglądać przez niektóre okna, wiedząc, że to może sprowadzić nieszczęście. Pamiętałem, że w przeszłości cos podobnego miało miejsce. Zaglądając przez inne okna nie zgadzały mi się strony świata i widoki. Mama przyłapała mnie na pluciu przez jedno z okien i dostałem ochrzan. Znalazłem też dużo starych książek w tym jedną o śnie, nie miała jednak wszystkich kartek. Znalazłem też, super chiński scyzoryk, produkty spożywcze stare szafy z ubraniami i wiele innych staroci. Denerwowało mnie, że siostra nie podziela mojego entuzjazmu co do założenia tu knajpy i przeszkadza mi. Wiedziałem, że to sen, a jednak nie było to LD.
Byłem gdzieś w Bieszczadach, chociaż okolica przypominała bardziej Beskid Niski. Była ze mną jakaś dziewczyna – studentka z Wrocławia z którą wcześniej rozmawialiśmy o bezpieczeństwie dworców w różnych miastach. Byliśmy na wycieczce w jakiejś stadninie wraz z grupa ludzi. Stadninę tę prowadził jakiś murzyn w moro, trochę go znałem ponieważ byłem już wcześniej w tym śnie w tej stadninie. Jeździliśmy na jakiś dziwnych fantastycznych ptakach. Zaraz przy wyjeździe ze stadniny był sklepik w którym można było kupić pięć kryształów snu (zastanawiam się czy nie jest to nawiązanie do ziół, które ostatnio pijam). Jeden z tych kryształów był najważniejszy, chociaż dobrze było mieć trzy zasadnicze kryształy, a najlepiej wszystkie pięć. Ja już miałem te kryształy, chciałem jednak kupić jeszcze taki zestaw tej dziewczynie. Niestety po przeliczeniu pieniędzy okazało się, że mogłem kupić jej tylko jeden, co tez uczyniłem. W trakcie tych zakupów ptak zmienił się w konia i pojawiła się jeszcze siostra tej dziewczyny, skutkiem czego miałem kłopoty z utrzymaniem się na koniu ponieważ koń był tak tresowany, że jeśli siadało się z tył to on stawał dęba. Dziewczyny chciały zwiedzać miejscowe atrakcje więc ruszyliśmy za grupą. Zaproponowałem aby zmienić kolejność zwiedzania i najpierw udać się do wieży uzdrowicieli, która jest bardziej atrakcyjna od wystawy kryształów i tak zrobiliśmy. Wieża uzdrowicieli stała w lesie i należało wyjść na jej szczyt po schodach. Po drodze był włącznik syreny, który nieopatrznie włączyłem, ale nie było z tego żadnej afery. Na szczycie wieży w trakcie specjalnej ceremonii brało się do ust wodę i później wypluwało się ją wraz ze wszystkimi chorobami i zanieczyszczeniami oraz dostawało się uzdrawiającą wodę. Wziąłem w tej ceremonii udział kilkakrotnie. Ze szczytu wieży uzdrowicieli rozciągał się fantastyczny widok na okolicę. Dziewczyna miała ze sobą kryształ snu, który rozrósł się do dużych rozmiarów, ale nie przeszkadzał. Potem była wystawa kryształów na której można było oglądać duże piękne kryształy. Był to miły sen pełen magii, tajemniczości i piękna. W innym śnie grałem w piłkę na jakimś bagnie. Przeciwnicy wyjątkowo oszukiwali, ale dzięki temu, że szybko biegałem na nic im się to zdawało. Kolejny sen też związany był z jakimiś bagnami i jakąś budowa w okolicy mojego domu. W ostatnim zapamiętanym śnie byłem kimś w stylu supermena i dawałem wycisk jakimś bandytom.