13 listopada
słońce i widzę jesienny pejzarz. Stwierdzam jednak, że
ostatnio ciągle wyłaziłem przez okno i latałem po okolicy,
więc dziś zrobię coś innego ;-).
Wyszedłem na korytarz i stworzyłem sobie dodatkowe drzwi
w ścianie. Otwieram je, a tam moja kuchnia, ale odbita
lustrzanie ;-). To jeszcze nie było to co chciałem
osiągnąć, ale znalazłem tam inne drzwi i za nimi był już
zupełnie nowy fragment domu, całkiem nieznany. Znalazłem
się w świecie całkowicie nowym, nieznanym, tak jak
chciałem ;-). Wyszedłem na balkon domu i stwierdziłem, że
jestem w jakimś większym mieście, na dość wysokim piętrze
w blokach. Ale było to ładne blokowisko, rosły tam drzewa,
domy były kolorowe, wypas ;-). Wyskoczyłem z balkonu i
spadłem kilka pięter niżej, zawieszając się na jakimś
kablu i robiąc salto odbiłem się i wylądowałem na balkonie
domu naprzeciwko.
Później jakoś znalazłem się w pobliżu starego hotelu. Nie
wiem o co tam chodziło, ale hotel zamienił się w zamczysko
wybudowane na skałach nad morzem. Widziałem scenkę, jak
jest król i królowa, zamknięci w wieży. Mieli ze sobą
stworka, którego nazywali Omnimorf, bo stworek ten
potrafił przybrać każdy kształt. I tylko dzięki temu udało
mu się zbiec z niewoli. Udawał miskę na pożywienie, więc
strażnicy go wynieśli z celi i zostawili. Później ja byłem
tym stworkiem i ganiałem po całym zamczysku chowając się
przed strażnikami i zmieniając w różne rzeczy ;-). Miałem
sprowadzić pomoc by uwolnić króla i królową.
Następnie cały świat zmienił się w grę komputerową
[platformówkę]. Biegałem w niej tym stworkiem i zmieniałem
swoją postać. Gra przypominała "Mario Bros". Rozwaliłem
jakiegoś klocka i wypadła z niego czerwona gwiazdka. Gdy
ją zdobyłem, pokazał mi się ekran że niby znalazłem
sekretny poziom i wywaliło mnie z gry.
Znalazłem się znów w prawdziwym świecie, naprzeciwko
ogromnego lustra. Jego tafla była idealnie gładka i dziwna,
jakbym nie tylko ja patrzył w lustro, ale i ono patrzyło
we mnie. Wtedy w lustrze pojawiła się dziewczyna, ubrana
w jakiś dziwny strój. Powiedziała że jest czarodziejką i
że jeśli chcę uwolnić króla i królową, muszę wejść do
jej świata. Przeszedłem przez lustro i czarodziejka
powiedziała: "Odszukaj mnie, a pomogę ci uwolnić króla i
królową", po czym znikła w mogoczących gwiazdkach ;-D.
Łaziłem po tym lustrzanym odbiciu zamku dość długo, bo
przypominał jakby labirynt i działy się w nim dziwne
rzeczy. W jednej komnacie wychyliłem się przez okno i
zobaczyłem że coś na zewnątrz mieni się wszystkimi kolorami
tęczy. Wylazłem na taki jakby balkon i w skrzydle
naprzeciwko zobaczyłem gościa, który puszczał bańki
mydlane. Ogromne. Jak wpadały w nie promienie słońca, to
rozpryskiwały się jasnymi kolorami na wszystkie strony.
Zagadałem z gościem i nauczył mnie puszczać takie bańki.
Mówił że oprócz mikstury do mycia naczyń ;-D trzeba jeszcze
dodać cukru ;-D.
Tak mnie zajął tymi bańkami, że o mało nie zapomniałem o
czarodziejce. Gdy tylko mi się przypomniało, znalazłem ją
w sąsiedniej komnacie. Najpierw przeniosła nas spowrotem
do celi, a później cela zniknęła i pojawiło się inne
otoczenie ;-).
Dalej nie pamiętam, możliwe że się obudziłem.
----------------------------------------------------------
To już chyba drugi taki sen z lustrem, tyle że poprzedni
był w nieco innej scenerii i byłem mniej świadomy, więc
ten poprzedni sen był niewyraźny. Też jednak patrzyłem w
nim w duże owalne lustro, w którym jednak nie było mojego
odbicia tylko taka jakby kolorowa mgła, z której
wyłoniła się jakaś dziewczyna i mówiła coś o tym, że
moja droga wiedzie przez lustro, czy coś w tym guście :
Nie teraz już nie pamiętam wyraźnie tych słów.
Czyżby te sny miały jakieś głębsze znaczenie, poza
zapewnieniem mi ciekawej rozrywki? :J