tomash
sen 01 -
Jestem w pietrowym budynku. Pod postaciami znanych mi osob kryje
sie szatan. Stawka - najwyzsza! Pierwsza potyczka - biegne na najwyzsze
pietro budynku by wykonac jakies czynnosci - jestem szybszy i zyskuje
przewage. Potem pojawia sie znajmy z pracy - opetany przedstawiciel
szatana:) Chce mnie wywiesc w pole - w bezposrednim starciu nie ma
szans - wiec chce mnie zaprowadzic w pulapke - bede tam oslabiony.
Wiem o tym - przejrzalem jego podstep ale mimo zagrozenia ide w ten
rejon budynku. Ok zjawia sie potezny przeciwnik, zadaje mi kilkanascie
ciosow ktorych wcale nie unikam - stoje nieporuszony, czysty spokoj!
- gdy wbija mi w rece jakies metalowe kolce, atakuje jakas energia!
Pozwalam mu nawet wykonac dodatkowe czynnosci rytualne ktore go
wzmocnia a mnie postawia na gorszej pozycji. Mimo to odpieram te ataki
bez problemu, choc mam swiadomosc iz jedna pomylka moze mnie duzo
kosztowac. Co ciekawe - w najwiekszym ferworze walki jestem
'krystalicznie spokojny' - nie ma miejsca na emocje, myslenie, planowanie
- jest samo dzialanie adekwatne a wrecz optymalne... Jestem dobry w te
klocki - czuje ze zwyciestwo jest tylko kwestia czasu.
Zjawia sie moj brat - wznawiam walke i ucze go jak walczyc. Potem zjawia
sie moja matka - ja tez naucze jak walczyc. Mowie jej co ma robic, pare razy
nawet krzycze gdy widze ze sie boi - by wykonala odpowiednie czynnosci.
Czuje ze zbliza sie walka wieczoru (nocy:) - do mojego przeciwnika dolaczaja
2 potezne postacie - kobieta i mezczyzna ok 50-tki. To nie przelewki wiec w
mym reku pojawia sie moja 'bron mocy' - siekiera. (we snie z siekiera w reku
w walce wrecz jestem niepokonany:) 'Szybkosc, sila, perfekcja ciosow'
- przeciwnicy nie maja zadnych szans, mimo iz jestem na terenie ktory mnie
oslabia i przeciwnicy wykonali rytualy. Jeden zaczyna juz powoli wycofywac
sie po schodach... wygrana jest kwestia czasu. Nagle przestaje walczyc - by
koncze siekierezade. Wtedy dzieje sie cos czego nie spodziewaja sie moi
przeciwnicy, (jesli chodzi o mnie dzialam bez udzialu mysli) Znika moje cialo,
pozostaje zas sama swiadomosc przebywajaca w roznych miejscach naraz,
nie zabijam wrogow a integruje ich w sobie, absorbuje:) Czuje ich zdziwienie,
nie zabilem ich! Budzac sie slysze glos ktory po angielsku cos mowi o swietle,
czuje 'mrowienie' w calym ciele...
Zapisuje sen i okazuje sie ze nie jestem w stanie nawet wyobrazic sobie rzeczy
ktore robilem:) - sterowania energia, atakow, blokow, skad znalem rytualy,
symbolike i znaczenie przedmiotow, czynnosci:) Siadam na podlodze by
zajac sie redreamingiem - przywoluje postacie 'wrogow po recyclingu' i pytam
sie dlaczego mnie atakowali? - boja sie mnie, dlatego... Klade sie spac, jeden
z kolejnych snow to fajne LD, z ktorego sie ciesze!
- takze dziala KLD, dziala...