• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

GSM i UMTS

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006

Archiwum październik 2007


< 1 2 3 4 >

przemes

Hej!
miałem świadomy sen! Było to tak, że byłem w jakimś mieszkaniu i nagle
zorientowałem się że śnię, bez żadnej przyczyny, zupełnie spontanicznie.
Najpierw przyszło mi do głowy, że mógłbym polatać, jak zwykle więc w takich
przypadkach powiedziałem do siebie "Niech moje ciało uniesie się w górę!" co
też się stało, polatałem sobie po mieszkaniu, trochę w pozycji pionowej a
trochę leżąc. Potem, kiedy byłem w kuchni patrzyłem przez okno, które nie
miało szyb i obserwowałem zielona łąkę spowitą pomarańczowymi promieniami
zachodzącego słońca, dosłownie bosko. Pomyślałem sobie, czy udałoby mi się
siłą woli zmienić krajobraz, powiedziałem więc sobie, że kiedy odwrócę się i
po chwili znów spojrzę przez okno będzie las, zrobiłem tak i tak się
stało!!!!!!!!!! dosłownie szok!!!!!!!!!!!!!! za chwilę pomyslałem sobie, że
mógłbym zrobić to znów, mówiąc sobie, że tym razem byłby tam śnieg i
wszędzie biało, odwróciłem się tyłem mówić sobie "Teraz niech będzie tam
snieg!" ale tym razem nie wyszło. Mówie jednak sobie "No nic, i tak jest
pięknie, zwiedzę trochę okolicę" Wyleciałem przez okno, polatałem trochę
niezbyt wysoko nad lasami aż moim oczom ukazał się wieżowiec, blok
mieszkalny. Poleciałem na dach, póżniej coraz wyżej, nigdy bowiem wcześniej
nie udawało mi się wzlatywać zbyt wysoko, ponieważ zawsze na znacznej już
jakiejś wysokości (około 70-100 metrów) rozmazywał mi się obraz. Tym razem
jednak wzleciałem na bardzo wielką wysokość, coś jak latają samoloty, i
podziwiałem malutkie połacie lasów, oczka wodne, łąki, a wszystko skąpane w
poamrańczowej poświacie chylącego się ku zachodowi słońca. Iście bajkowa
sceneria!!!!!
cały czas jestem pod wrażeniem minionego snu, udało mi się bowiem zrobić 2
rzeczy, których nigdy wcześniej nie udało mi się dokonać (zmiana scenerii
snu i lot bardzo wysoko), w nadchodzącym nowym roku chciałem życzyć
wszystkim członkom oneiro takich właśnie snów w ogromnych ilościach,
najlepiej co fazę REM ;)))))))))))))
01 października 2007   Dodaj komentarz

tobson

Okolice Wroclawia, srodek lata. Przyjechalem z delegacja do jednej z
kopaln, majacej ulec zamknieciu z powodu grozacego zawalenia. Zebralem
najlepszych specjalistow jakich znalem, i weszlismy do budynku, skad
po krotkiej rozmowie z tamtejszymi pracownikami (mowili tylko "lepiej
tam nie wchodzcie"), obejrzelismy cala kopalnie z gory, a nastepnie
zaczelismy schodzic w dol po schodach, pokonujac kolejne pietra.

Bylo ze mna 5 ludzi, najbardziej zapamietalem mlodego chlopaka
(niesamowicie zdolnego) i starszego juz dziadka, ktory wydawal
sie byc troche niepowazny jak na swoj wiek. Pamietam tez
gigantyczne maszyny kopalniane, widoczne za szyba pokazujaca
obszar calej kopalni z gory, oraz mnostwo kolorowych podpisow
na scianach szybu po ktorym schodzilismy. Schodzac, czulem ze
moze sie stac cos niedobrego. Najbardziej niepokoil mnie ten
dziadek... Dziwnie doprawdy sie zachowywal.

Kilkanascie pieter w dol szyb sie konczyl. Zastalismy drzwi zamykane
na obrotowy zasuwany zamek (podobny jak na okretach), a za korytarzem
do ktorego prowadzily, labirynt z mnostwem zaulkow. Tam czekal na nas
czlowiek, majacy poprowadzic nas dalej. Wyprowadzil nas z labiryntu, i
naszym oczom ukazal sie podziemny swiat. Podziemne miasto. Mnostwo ludzi,
cale rodziny. Czlowiek opowiadal, ze ci ludzie cale zycie spedzili w
tej kopalni, tu sie urodzili, i tu tez chcieliby zyc do konca swoich
dni. Czlowiek poprowadzil nas dalej, do jednej z ogromnych betonowych podpor
utrzymujacych sufit, i rozsunal drzwi u jednej z jej scian.
Zobaczylismy gipsowa sciane, pekajaca, i wciaz sie rozszerzajaca na
bok. Czlowiek powiedzial, ze ten gips jest miernikiem. Gdy wyjdzie
poza czerwona linie, wtedy kopalnia zawali sie. Podpory po prostu nie
beda w stanie utrzymac ogromnego wielkiego napierajacego ciezaru z
gory.
Z przerazeniem spostrzeglismy, ze czerwona kreska jest tuz tuz...
niedalej jak za 3 minuty, wszystko mialo sie prawdopodobnie zawalic.
Jedyne co przyszlo nam na mysl to chec ewakuacji... to jedyne co mozna
bylo zrobic. Tamten czlowiek jednak sie nie zgodzil. Powiedzial, ze my
mozemy uciekac, oni jednak tu zostaja. Powiedzial tez, ze wiekszosc
tych ludzi nie wie co tak naprawde ich czeka. Wierza, ze gdy kopalnia
sie zawali beda mieli nowe, wieczne zycie. Zabronil nam mowic im, co
rzeczywiscie sie stanie. Powiedzial, ze ta kopalnia byla i jest ich
zyciem. I jesli ona umrze, oni umrzecc chca takze.

Cala nasza piatka zaczela uciekac. Nie bylem tylko pewien, czy oby na
pewno nie zostawilismy kogos... ale nie bylo czasu. Wszystko sie
chwialo. Balem sie, ze mozemy nie odnalezc drogi w labiryncie. Na
szczescie jednak odnalezlismy ja. Bieglismy czym predzej po schodach
na gore. Gdy dobieglismy na szczyt, i bylismy bezpieczni, nagle ktos
zadal pytanie... "a gdzie dziadek?" i wtedy szok... przypomnialem
sobie, ze gdy tylko zeszlismy na dol, dziadek nie poszedl z nami pod
wielki betonowy filar, tylko odszedl szyderczo sie smiejac... Nie
wiedzialem co robic. Bylem bliski rozpaczy. Zostawilem czlowieka...
Nagle, zobaczylem jak ktos zbiega po schodach. To ten mlody chlopak,
maly geniusz. Cholera... on przeciez zginie!... boze... przeciez on go
nie uratuje, nie zdazy.... Nie zareagowal jednak na zadne wolania.
Dwadziescia piec sekund pozniej zrobilo sie ciemno. I ogromny halas...
Gdy zapalily sie swiatla awaryjne, zobaczylem tylko kupe gruzow dwa
pietra ponizej... Wszystko zawalone. Pelno pylu. Pomyslalem: "Faktycznie.
Nowy swiat. Nowe zycie. Ale jak dla kogo..."
01 października 2007   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 >
Swistak666 | Blogi