Nie chciałem pisac tej notki dziś, ale nastąpiło coś chyba wartego uwagi. Przed włąściwym spotkaniem wstąpiłem jeszcze do H&M, gdzie pogadałem sobie z Dejfkiem :) Z Grzesiem siedzielismy i gadaliśmy do około 18:20. Potem odporowadziłem go na pociąg, a sam udałem sie na autobus linii numer 7. Po drodze jeszcze spotkałem Kedura, ale nie pogadaliśmy wiele bo też biegł na autobus :) W Chorzowie Batorym przed skrzyżowaniem jechał tramwaj i rower. Kierowca autobusem tak troche chamsko wyprzedził rowerzystę i pchał sie miedzy tramwajem a chodnikiem. Rowerzysta się troche wkurzył i podjechal do szoferki, żeby powiedzieć co mu na wątrobie leży, a szofer skręcił na niego i wcisnął gaz!! Mało brakowało a facet z rowerem byli by dosłownie przejechani. Ale to nie koniec! Gość się jeszcze bardziej zdenerwował, postawił rower pod koło autobusu i żądał otwarcia drzwi. Zrobiło się zielone światło i szofer sobie ruszył :) Przejechał po tym rowerze oczywiście. Nie wierzyłem własnym oczom. Nikt nic nie zareagował, włącznie ze mną. Przyznam, że nie chciało mi sie czekać godzinę na kolejną siódemkę, a ponadto w moich oczach wina była obopólna. Z tego co widziałem to gość od roweru gdzieś dzwonił, pewnie na policję. Ale co dalej z tym było nie wiem. Do mojego przystanku wszystko szło jakby nigdy nic. Ja teraz się relaksuję po przezyciach. Tak pewnie upłynie dzisiejszy dzień :) Pozdrawiam.
Wczoraj, czyli niedziela. W kolicach godziny piatej obudził mnie smród :) Duża wilgotność i odpowiednie ciśnienie powodują żę czasem bardzo roznoszą się opary z szamba, które jest z boku domu w ogrodzie bocznym :)Uznałem, że nie ma sensu zasypiac na godzinę, więc powoli zacząłem sie przygotowywać do wyjścia. O 7:15 wsiadałem do autobusu linni 7 :) Planowo ma byc w Katowicach o 7:46, a miałem przesiadkę na 811 o 7:45 :) Oczywiście nie udało się to, ale już za 20 minut miałem 808, którym dojechałem do Dąbrowy Górniczej. Na Redenie pod Slovnaftem miał czekać na mnie Piotrek (Pitt), ale to ja na niego czekałem całe dwie minuty :) Zatankowaliśmy brykę i ruszyliśmy na Kraków. Samochód zaparkowalismy w galerii krakowskiej. Udaliśmy się na giełdę staroci, na której nie było niczego, co by mnie zainteresowało. Z giełdy wyszliśmy po dwunastej. Pod pocztą głowną, na ławce, czekaliśmy aż przyjdą Rafał z Jackiem. W międzyczasie natrętny zbieracz grosza maltretował nas o złotówkę :), a policjancji spisywali porządnych obywateli za byle co, łapiąc ich na byle czym na przejściu dla pieszych bez świateł. Spotkało się to oczywiście z ogólną krytyką społeczną, hehe. Bardziej nierwowe osoby demontrowały swoje zdanie podniesionym głosem :) W okolicy 13:30 Piorek poszedł na swoje randki :), a ja z Rafałem i Jackiem na kopiec Kościuszki. Nawet nie wiem dokładnie ile czasu nam to zajęło. Tam i z powrotem jechalismy tramwajem. Następnie wybralismy się na rynek, gdzie akurat można było słyszeć fajny jazz :D. Oczywiście nie dałem za wygraną i musieli ze mną tam dość długo postać. Po obiadku w barze mlecznym zdecydowalismy, że idziemy posiedzieć nad Wisłę, gdzie później dołaczył do nas Piotrek :) Po 17-stej ruszyliśmy w kierunku galerii, dzie jeszcze zeszło nam około godziny czasu. Tam się też rozstalismy. Ja z Piotrkiem pojechalismy jeszcze do Ojcowa. Podczas wyjazdu z Krakowa trafiło nam się przymusowe korzystanie z objazdów i korki. Biedny Piotrek, który mało jeździ samochodem troszkę się zestresował :) W Ojcowie zwiedziliśmy jaskinię Łokietka, bramę i trochę okolicy. Zrobilismy trochę fajnych zdjęć :D. Było sporo po 21-szej jak ruszyliśmy w kierunku Katowic. Miałem jeszcze sporo czasu do autobusu z Katowic, a z Sosnowca czy Dąbrowy nie było się już za bardzo jak wydostać do Katowic, więc Piotrek podrzucił mnie tam. Pojechalismy do SCC, gdzie w teco zrobiliśmy małe zakupy :) O 23:11 pojechałem linią 7 do domu, a Piorek samochodem wrócił do siebie do Dąbrowy. W domu byłem przed północą. Tak minął dzień wczorajszy, czyli niedziela. Dziś poniedziałek i czas wziąc się do roboty. Za chwile zjem śniadanie i chyba skoczę do Gliwic po wyniki pomiarów, opracuję je, a potem definitywnie zabieram sie za pisanie pracy. KIedyś w końcu trzeba to skończyć :)