krakow
Samochód zaparkowalismy w galerii krakowskiej. Udaliśmy się na giełdę staroci, na której nie było niczego, co by mnie zainteresowało. Z giełdy wyszliśmy po dwunastej. Pod pocztą głowną, na ławce, czekaliśmy aż przyjdą Rafał z Jackiem. W międzyczasie natrętny zbieracz grosza maltretował nas o złotówkę :), a policjancji spisywali porządnych obywateli za byle co, łapiąc ich na byle czym na przejściu dla pieszych bez świateł. Spotkało się to oczywiście z ogólną krytyką społeczną, hehe. Bardziej nierwowe osoby demontrowały swoje zdanie podniesionym głosem :)
W okolicy 13:30 Piorek poszedł na swoje randki :), a ja z Rafałem i Jackiem na kopiec Kościuszki. Nawet nie wiem dokładnie ile czasu nam to zajęło. Tam i z powrotem jechalismy tramwajem. Następnie wybralismy się na rynek, gdzie akurat można było słyszeć fajny jazz :D. Oczywiście nie dałem za wygraną i musieli ze mną tam dość długo postać.
Po obiadku w barze mlecznym zdecydowalismy, że idziemy posiedzieć nad Wisłę, gdzie później dołaczył do nas Piotrek :) Po 17-stej ruszyliśmy w kierunku galerii, dzie jeszcze zeszło nam około godziny czasu. Tam się też rozstalismy. Ja z Piotrkiem pojechalismy jeszcze do Ojcowa. Podczas wyjazdu z Krakowa trafiło nam się przymusowe korzystanie z objazdów i korki. Biedny Piotrek, który mało jeździ samochodem troszkę się zestresował :)
W Ojcowie zwiedziliśmy jaskinię Łokietka, bramę i trochę okolicy. Zrobilismy trochę fajnych zdjęć :D. Było sporo po 21-szej jak ruszyliśmy w kierunku Katowic. Miałem jeszcze sporo czasu do autobusu z Katowic, a z Sosnowca czy Dąbrowy nie było się już za bardzo jak wydostać do Katowic, więc Piotrek podrzucił mnie tam. Pojechalismy do SCC, gdzie w teco zrobiliśmy małe zakupy :) O 23:11 pojechałem linią 7 do domu, a Piorek samochodem wrócił do siebie do Dąbrowy. W domu byłem przed północą.
Tak minął dzień wczorajszy, czyli niedziela. Dziś poniedziałek i czas wziąc się do roboty. Za chwile zjem śniadanie i chyba skoczę do Gliwic po wyniki pomiarów, opracuję je, a potem definitywnie zabieram sie za pisanie pracy. KIedyś w końcu trzeba to skończyć :)