cos
Przed włąściwym spotkaniem wstąpiłem jeszcze do H&M, gdzie pogadałem sobie z Dejfkiem :)
Z Grzesiem siedzielismy i gadaliśmy do około 18:20. Potem odporowadziłem go na pociąg, a sam udałem sie na autobus linii numer 7. Po drodze jeszcze spotkałem Kedura, ale nie pogadaliśmy wiele bo też biegł na autobus :)
W Chorzowie Batorym przed skrzyżowaniem jechał tramwaj i rower. Kierowca autobusem tak troche chamsko wyprzedził rowerzystę i pchał sie miedzy tramwajem a chodnikiem.
Rowerzysta się troche wkurzył i podjechal do szoferki, żeby powiedzieć co mu na wątrobie leży, a szofer skręcił na niego i wcisnął gaz!! Mało brakowało a facet z rowerem byli by dosłownie przejechani. Ale to nie koniec! Gość się jeszcze bardziej zdenerwował, postawił rower pod koło autobusu i żądał otwarcia drzwi. Zrobiło się zielone światło i szofer sobie ruszył :) Przejechał po tym rowerze oczywiście. Nie wierzyłem własnym oczom. Nikt nic nie zareagował, włącznie ze mną. Przyznam, że nie chciało mi sie czekać godzinę na kolejną siódemkę, a ponadto w moich oczach wina była obopólna. Z tego co widziałem to gość od roweru gdzieś dzwonił, pewnie na policję. Ale co dalej z tym było nie wiem. Do mojego przystanku wszystko szło jakby nigdy nic.
Ja teraz się relaksuję po przezyciach. Tak pewnie upłynie dzisiejszy dzień :) Pozdrawiam.