Siedzę sobie w „Undergrandzie” i pije piwo, jest pogodny dzień, ale panuje jakiś marazm i chce mi się spać. Podchodzę do baru i widzę, ze ten bar jest jakiś dziwny, wydaje mi się, ze przed chwila wyglądał inaczej. Za jakiś czas bar znowu powrócił do swojego wyglądu, domyślam się, ze pewnie była dostawa towaru i na ten czas dostawca wstawił zapasowy bar. Teraz akcja toczy się na jakimś dworcu, sprzedawczyni przygląda mi się dziwnie, nie wiem czy mam powiedzieć dzień dobry czy zignorować. Idę ulica z zakupami i nagle zauważam, ze wszyscy ludzie gdzieś uciekają patrzę co się dzieje i widzę, ze skini bija się na chodniku. Jeden z nich jest dwa razy taki jak ja. Myślę mogę mieć kłopot jak mnie zaatakują,, ale idę dalej. Jeden ze skinów idzie za mną. Myślę jak mnie zaatakuje to go stuknę i chodu. Jestem na solidnym stalowym moście z moim bratem i siostra. Braciszek mnie szarpie wiec robię salta i uniki, wspominam cos o skinach a on śmieje się i mówi żebym się nie przejmował, odpowiadam, ze gdybym miał takie kopnięcia jak ty to tez bym się nie przejmował. Podejrzewam, ze śnie i wydaje mi się, ze to płytki sen. Powtarzam sobie: „to sen ja śnie” i sen wyostrza się kolory nabierają intensywności wszystko staje się wspaniale. Wiec jednak to sen myślę, ile takich snów na granicy świadomości miewam i nie przekraczam tej bariery, a wystarczy sobie powiedzieć, że śnie aby przemienić taki sen w ekstazę świadomego śnienia, to takie proste. Moja radość wcale nie spłyca snu tylko sprawia, ze jeszcze bardziej się w nim gruntuje. Co było dalej nie pamiętam, mam tylko strzępy wspomnień, a mówią ze świadomych snów się nie zapomina, ale jak niejednokrotnie się przekonałem nie jest to prawda;-))) Pamiętam tylko, ze było fajnie i ze dzisiejsze sny były bardzo przyjemne i zupełnie inne od tych z ostatniego tygodnia.
Sen o Inkach Wracam z Armią Inków po pobiciu Hiszpanów do naszego obozowiska. Bitwa mimo iż zwycięska była krwawa. W pogoni za Hiszpanami zapuściliśmy się w góry, w miejsce gdzie działy magiczne moce i mamy przeczucie, ze stało się cos dziwnego. Kiedy docieramy do obozu, naszym oczom ukazuje się niepokojący widok. Berło, królowej słońca, leży zbezczeszczone , na ziemi rozłożone , na trzy części. Zbieram jego części i daje królowej, widzę, ze mój miecz , którym wsławiłem się w wielu bitwach, na którego widok Hiszpanów ogarniało przerażenie również jest uszkodzony. Wzbiera w nas słuszny gniew i wyruszamy szukać najeźdźców którzy tego dokonali. Spotykając po drodze Indian i rozmawiając z nimi dowiadujemy się co się stało.. Magia zakazanego miejsca przezucia nas w czasie o ponad sto lat. Nikt nie wiedział co się stało z królowa i jej armia, wiedziano tylko, ze Hiszpanie zostali pokonani i wypędzeni. Z powodu jednak zniknięcia królowej, kraj nie odbudował dawnej świetności i oto kilka lat temu znowu wylądowali przybysze. Postanowiliśmy rozpoznać sytuacje, przed atakiem. Obserwując miasto portowe, zauważyłem, ze ci nowi przybysze nie są tacy jak Hiszpanie. Byli dużo łagodniejsi od Hiszpan z którymi walczyliśmy i znacznie lepiej traktowali miejscowa ludność, dopuszczając niektórych z nich do swojego grona. W związku z tym stanąłem na czele delegacji, która miała się z nimi spotkać, ustalić kim oni są i jakie są ich intencje. Kiedy weszliśmy do miasta zostaliśmy zaatakowani przez odziały strażników. Mój zaprawiony w walce odział zaczął ich spychać w głąb miasta. Wtedy pojawił się, któryś z przybyszy, którzy tu mieszkali i kazał przerwać walkę, pytając kom jesteśmy i czego tu chcemy. Powiedziałem, ze przybyliśmy porozmawiać w imieniu ludu Inków. Kiedy spotkaliśmy się z ich przedstawicielami byłem już pewny, ze to nie Hiszpanie w końcu zorientowałem się, ze to Polacy jak ja co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Rozgromienie Hiszpanów tu, zmieniło sytuacje w europie, wyszły na jaw zbrodnie Hiszpanów, rozgorzały wojny w wyniku których polska, zdominowała cala Europę wprowadzając pokój. Wysokie polskie rody stały się klasa władców europy, kontrolując wszystkie kraje, nie byli jednak okupantami innych krajów, ale władcami , którzy cieszyli się szacunkiem i wdzięcznością tych którym zapewniali porządek i harmonie. Słuchałem tego zdumiony, jednak wiedziałem, ze to prawda, potwierdzał to sposób traktowania Indian i to, ze wielu z nich współpracowało z przybyszami jak równi z równym. Teraz była pora abym wyjaśnił kim jestem, ale jak ich przekonać ze to co mowie jest prawda. Zapytałem czy jest tu ktoś z mojego rodu. Gubernator był zdziwiony dlaczego o to pytam ponieważ jak się okazało, ta ekspedycja była ekspedycja mojego rodu. Powiedziałem kim jestem i na dowód swoich słów wymieniłem linie genealogiczne i niektóre z tajemnic rodowych po czym opowiedziałem swoja historie. Senior rodu był równie zaskoczony moja historia jak ja wcześniej tym co on mi opowiadał. Przedstawiłem swojego siostrzeńca pól Indianina, krewnym i ustaliliśmy, ze skoro królowa wróciła, i ja jako senior rodu to wszystko ułoży się doskonale.