Byłem gdzieś w Bieszczadach, chociaż okolica przypominała bardziej Beskid Niski. Była ze mną jakaś dziewczyna – studentka z Wrocławia z którą wcześniej rozmawialiśmy o bezpieczeństwie dworców w różnych miastach. Byliśmy na wycieczce w jakiejś stadninie wraz z grupa ludzi. Stadninę tę prowadził jakiś murzyn w moro, trochę go znałem ponieważ byłem już wcześniej w tym śnie w tej stadninie. Jeździliśmy na jakiś dziwnych fantastycznych ptakach. Zaraz przy wyjeździe ze stadniny był sklepik w którym można było kupić pięć kryształów snu (zastanawiam się czy nie jest to nawiązanie do ziół, które ostatnio pijam). Jeden z tych kryształów był najważniejszy, chociaż dobrze było mieć trzy zasadnicze kryształy, a najlepiej wszystkie pięć. Ja już miałem te kryształy, chciałem jednak kupić jeszcze taki zestaw tej dziewczynie. Niestety po przeliczeniu pieniędzy okazało się, że mogłem kupić jej tylko jeden, co tez uczyniłem. W trakcie tych zakupów ptak zmienił się w konia i pojawiła się jeszcze siostra tej dziewczyny, skutkiem czego miałem kłopoty z utrzymaniem się na koniu ponieważ koń był tak tresowany, że jeśli siadało się z tył to on stawał dęba. Dziewczyny chciały zwiedzać miejscowe atrakcje więc ruszyliśmy za grupą. Zaproponowałem aby zmienić kolejność zwiedzania i najpierw udać się do wieży uzdrowicieli, która jest bardziej atrakcyjna od wystawy kryształów i tak zrobiliśmy. Wieża uzdrowicieli stała w lesie i należało wyjść na jej szczyt po schodach. Po drodze był włącznik syreny, który nieopatrznie włączyłem, ale nie było z tego żadnej afery. Na szczycie wieży w trakcie specjalnej ceremonii brało się do ust wodę i później wypluwało się ją wraz ze wszystkimi chorobami i zanieczyszczeniami oraz dostawało się uzdrawiającą wodę. Wziąłem w tej ceremonii udział kilkakrotnie. Ze szczytu wieży uzdrowicieli rozciągał się fantastyczny widok na okolicę. Dziewczyna miała ze sobą kryształ snu, który rozrósł się do dużych rozmiarów, ale nie przeszkadzał. Potem była wystawa kryształów na której można było oglądać duże piękne kryształy. Był to miły sen pełen magii, tajemniczości i piękna. W innym śnie grałem w piłkę na jakimś bagnie. Przeciwnicy wyjątkowo oszukiwali, ale dzięki temu, że szybko biegałem na nic im się to zdawało. Kolejny sen też związany był z jakimiś bagnami i jakąś budowa w okolicy mojego domu. W ostatnim zapamiętanym śnie byłem kimś w stylu supermena i dawałem wycisk jakimś bandytom.