zlodziej
Bigot najpierw się zezłościł, potem zdziwił, w końcu zaczął prawić mu morały. Ale złodziej zamierzał wykorzystać jego próżność.
- Wprawdzie jesteś za mały na dobrego złodzieja, lecz mógłbym uczynić z ciebie najszybszego biegacza na świecie - przekonywał dewota z zapałem.
Tak wspaniałe były pochwały, którymi obsypywał go złodziej, że w końcu pobożniś coraz przychylniej odnosił się do całego planu i jego pazerność rozbudziła nową ambicję: zapragnął zostać biegaczem i skoczkiem, jakiego świat dotąd nie widział.
Złodziej składał mu codziennie wizyty i z każdym dniem biegali coraz szybciej i skakali coraz wyżej. W końcu pochwały trenera tak zawróciły bigotowi w głowie, że postanowił towarzyszyć złodziejowi przy najbliższym włamaniu.
Przesadzili mur sułtańskiego pałacu, szczęśliwie umknęli pogoni strażników, wspięli się na wysoką wieżę i zeskoczyli na dach sali audiencyjnej. W środku było całkiem ciemno, tylko nad tronem połyskiwał piękny, wielki rubin. Lecz w chwili, gdy już go mieli chwycić, poczuli na barkach żelazny uchwyt strażników. W sali zapalono lampy i wtedy ujrzeli, że jest ona pełna ludzi.
- Co tu robisz? - spytał sułtan rabusia.
- Wasza Wysokość! - odparł złodziej. - Jeśli sobie przypominasz, kilka miesięcy temu złapano mnie na gorącym uczynku. Lecz zwrócono mi wolność, gdyż powiedziałem, że stałem się złodziejem na skutek podłego traktowania w młodości i że nawet najbardziej pobożny człowiek może zacząć kraść. Raczyłeś mnie wypuścić, panie, pod jednym warunkiem: że z uczciwego człowieka uczynię złodzieja i go tutaj sprowadzę. Prosiłem szambelana dworu, by w sali było całkiem ciemno, ponieważ chciałem, by w odpowiednim momencie wszyscy zobaczyli, jak ten uczciwy człowiek zamierza ukraść twój rubin. Spełniłem obietnicę.
- To niezwykłe! - zawołał sułtan. - Złodziej jest na tyle uczciwy, by dotrzymać danego słowa, a człowiek pobożny okazuje się na tyle nieuczciwy, by stać się złodziejem!