rozważania
Miły punk również jest tu zaprzeczeniem stereotypu. Punk to w opinii społecznej człowiek z marginesu gorszy od tzw. porządnych obywateli. W istocie jest odwrotnie to większość tzw. porządnych obywateli jest ostoją zła i hipokryzji, podczas gdy ludzie o skrajnych poglądach zepchnięci na margines najczęściej reprezentują wyższy poziom wartości i rozwoju wewnętrznego.
Prosty człowiek wyśmiewany przez zakonnice również reprezentuje tu wyższy poziom moralny oparty na prostych klarownych zasadach i szczerych intencjach, nieskażony hipokryzją i pokrętnymi zasadami krygującymi się na cnotę. Hipokryzja, obłuda i pokrętne chore wywody są dzisiaj standardem strojąc się w pseudo intelektualne szatki, przykładem są wystąpienia panów z platformy, UW i SLD, którzy bredząc bez sensu uchodzą za intelektualistów w przeciwieństwie do panów z LPR i „Samoobrony”, którym nadaje się tytuły oszołomów. Innym przykładem jest przekonywanie o humanitaryzmie akcji zbrojnej polegającej na mordowaniu niewinnych cywilów, kobiet i dzieci pod pozorem szukania domniemanego terrorysty.
Dominik w tym śnie nie podejmuje dialogu czy próby naprowadzenia błądzących na właściwą ścieżkę, gdyż doskonale rozumie, że na to jest już za późno. Wskazać ścieżkę można tylko komuś kto jej szuka nie zaś komuś kto zadeklarował się jasno po którejś stronie i gotów jest walczyć nie przebierając w środkach dla zachowania wygodnego status Quo. Więc kiedy w końcu zostaje rozpoznany nie pozostaje mu nic innego jak potępić i skazać na zagładę wszystkich niegodziwców, aby tym którzy nie ulegli skażeniu dać szansę, mimo iż płacze ze szczerego współczucia nad losem niegodziwców. W tym śnie jasne jest, że zagłada obejmie tylko Chrześcijan ponieważ nie można sądzić innowierców.
Teraz postać głównego bohatera snu czyli poniekąd mnie. Zacznijmy od stroju, który tylko bardzo pobieżnie przypomina strój zakonny, wydaje mi się, że to podobieństwo jest całkowicie przypadkowe i branie mnie za kogoś związanego z zakonem jest nieporozumieniem. Finał snu wskazuje jednak, że podobieństwo stroju nie jest całkowicie przypadkowe. Moja szata przypomina szatę maga, podoba mi się w tym śnie dlatego, że dodaje mi tajemniczości, ma swój klimat i zawsze można się schować pod kapturem aby obserwować sytuacje nie zwracając na siebie uwagi. Jest to szata świecka, jak i ja jestem w tym śnie osobą świecką. W tym śnie nie jestem nawet chrześcijaninem. Moje przywiązanie do wartości duchowych jest tu ogólnoludzkie ponad religijne. Mój pobyt wśród zakonników wydaje się być przypadkowy ich odbiór również nie opiera się na kryteriach religijnych lecz moralnych. Jest to odbicie mojej postawy z jawy, gdzie również nie utożsamiam się z określoną religią wyznając światopogląd ponad religijny szanując wszelkie religie, znajdując w nich inspiracje moralne.
Dziewczyna prowadząca mnie po schodach jest Buddystką i nosi czerwoną szatę, jej współczucie i dobroć wynika z czystego pojmowania zasad Buddyjskich. Kobieta która wyśmiewa moje rany jest również Buddystką a przynajmniej za takową się uważa, jednak jej buddyjskość jest równie fałszywa jak chrześcijańskość zakonnic w kaplicy. Z kolei punk może być równie dobrze ateistą. Nie ma to znaczenia, liczy się tylko czystość intencji.
Rozpoznanie we mnie powracającego Dominika jest dla mnie równym zaskoczeniem jak i dla pozostałych uczestników zaś słowa ewangelii płynące z moich ust są dla mnie samego zaskoczeniem.
W momencie wygłaszania tych słów zarówno w kaplicy jak i w finale moja świadomość wyraźnie się zmieniała to raczej słowa płynęły ze mnie a nie ja je wypowiadałem, równocześnie doświadczałem głębi ich znaczenia, ich ducha stapiając się w jedno z głęboką świadomością ich źródła, wyraźnie doświadczając w sobie wszystkich. Źródłem tych słów była wyższa świadomość której cząstka tkwiła w każdym człowieku i ogarniała wszystko, świadomość pełna współczucia. Mój smutek był zarazem smutkiem niezliczonych istot oddzielonych przez swoja niegodziwość od tego źródła czystości i współczucia. Nie była to ta radosna zbiorowa świadomość z wcześniej opisanego snu ponieważ jednostki tutaj nie były jej pełnoprawnymi współuczestnikami z powodu swojej niegodziwości. W świetle tego wydaje mi się, że nauki wszystkich religii wywodzą się z tego samego źródła i do niego prowadzą, zaś mistyczne zjednoczenie którego doświadczają mistycy różnych religii jest powrotem do tego źródła, które każdy musi odnaleźć w swoim sercu, odzyskując utraconą jedność. To nie wielcy nauczyciele religii wygłaszają nauki, lecz to źródło tych nauk mówi przez nich.