nekropolia
Kiedy wjechaliśmy na serpentynę zobaczyłem pelętających się tu i ówdzie rycerzy w zbrojach, ale nie zdziwiło mnie to ponieważ po prawej stronie drogi rozciągał się olbrzymi cmentarz. Może cmentarz nie za bardzo oddaje to co tam było w istocie bo była to olbrzymia nekropolia, z kaplicami parkami zamkami i wieloma innymi rzeczami. Było to jakieś specjalne tajemnicze miejsce czasami pojawiające się w moich snach. Dlatego pomyślałem, że turnieje rycerskie w takim miejscu to nic niezwykłego. W pewnym momencie panienka krzyknęła, że widzi wspaniałe drzewa. Spojrzałem w tym kierunku i faktycznie w parku przed czymś co wyglądało na klasztor dostrzegłem niesamowite monumentalne drzewa znane z moich snów. Pomyślałem zupełnie jak drzewa z moich snów, a jednak coś takiego może istnieć naprawdę. Jechaliśmy jeszcze długo wzdłuż granicy tej nekropolii, aż znużeni zatrzymaliśmy się by zwiedzić jakąś katedrę. Tu rozdzieliłem się z moimi towarzyszami podróży gdyż wpadłem na pomysł, że prędzej przejdę idąc w poprzek tej nekropolii niż ja objeżdżając. Zastanawiałem się jak to możliwe aby mogła istnieć tak gigantyczna nekropolia, uświadomiłem sobie, że jest to tajemnicze miejsce w którym od wieków każdy chce być pochowany. Za katedrom przy grobach spotkałem znajomą, której w pierwszym momencie nie poznałem, ale za to ona mnie poznała więc musiałem chwilę z nią porozmawiać by w końcu zacząć przedzierać się w poprzek przez tę nekropolię. Trwało to chwilę w końcu jednak przebyłem ostatnie ogrodzenie i znalazłem się na górskiej łące pod lasem, który oddzielał nekropolię od reszty świata. Ruszyłem w kierunku osady, która leżała na sąsiednim wzgórzu i kiedy wyszedłem na szczyt zobaczyłem zapierający dech widok znany mi tylko ze snów. Stałem na szczycie góry a u moich stóp rozciągał się nieziemsko piękny widok z przełomami jakiejś rzeki, która z tej wysokości wyglądała jak tasiemka.
Przez chwilę podziwiałem to wspaniałe zjawisko, później pomyślałem, że kupiłem dom w miejscu wymarzonym w snach i ruszyłem do osady. Kiedy wszedłem do osady rozejrzałem się wokół i stwierdziłem, że istotnie jest ona bardzo mała kilka domów, mała szkoła z której właśnie wychodziły dzieci. Zastanawiałem się czy nie pójść od razu do nauczycielki po klucz, najpierw jednak postanowiłem się pokręcić po osadzie aby wszyscy mogli mi się przyjrzeć. Obok mojego domku był olbrzymi parterowy budynek – chyba kuźnia wszedłem tam na chwilę, zobaczyłem też milicjanta. W końcu kiedy miałem już iść do nauczycielki uparłem się znaleźć kartkę z gminy, okazało się, że mam pełne kieszenie różnych świstków i resztę snu spędziłem na ich przewalaniu, chociaż muszę przyznać, że parę razy go znalazłem;-)))