Byłem mistrzem Chińskich sztuk walki i trenowałem walkę mieczem aby pokonać pewnego czarnego charaktera. Mój trening odbywał się w świecie alternatywnym, który przypominał przestrzeń wypełniona bardzo przyjemną turkusowa woda wprowadzającą mnie w dobry nastrój. Mogłem powracać do zwykłego świata a mój przeciwnik nie mógł wejść do mojego świata. Moim mistrzem był stary Chińczyk, który podarował mi runiczny miecz. Kiedy brałem do ręki ten miecz moja siła wzrastała. Ponadto ten miecz sam z siebie zadawał silniejsze uderzenia niż zwykły miecz. W trakcie wypadów do zwykłego świata stoczyłem kilka potyczek z moim wrogiem min. W obronie mojego mistrza i przekonałem się, że mogę pokonać mojego wroga. Nie zrobiłem jednak tego ponieważ nie był to odpowiedni czas. Trenowałem więc dalej czekając aż nadejdzie właściwy czas. W końcu dostałem kolejny magiczny miecz, który obdarzał mnie ogromna potęgą i wiedziałem, że teraz już nic nie jest w stanie mi się przeciwstawić. Kiedy trzymałem ten miecz byłem potężny jak żywioły i czułem się zjednoczony z potęga wszechświata.
W innym śnie spacerowałem z bratem po rynku i rozmawialiśmy o latarniach, które tam ustawiłem. On zarzucał mi, że ich mocowanie nie jest właściwe, ja odpowiadałem, że tak właśnie się to robi i że każda wspiera sąsiednią dlatego mimo iż pozornie wydaje się iż mogą się przewrócić nie jest możliwe przewrócenie ich nawet przy użyciu siły.
W kolejnym śnie ukrywałem się w górach przed Brazylijską mafią. Mafia chciała mnie Zwerbować ja jednak nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego wiec się ukrywałem.