"Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!"A on rzekł: "Przyjdź!"I zacząłem stąpać po falach. Ufność nosiła moje stopy, przepastna nie wzięła mnie głębina. Uwierzyłem, że mogę, a wiara moja była niezachwiana. Niespożytą mocą wszechświata władałem jak własną dłonią. Pode mną, w czeluściach jeziora krążyły wygłodniałe potwory - drapieżne słabości, karmione krwią szatana. Nie patrz w dół - pomyślałem, a ta chwiejąca się myśl sprawiła, że zanurzyłem się do kostek. Poczułem grzbiety strachu, napastliwie krążyły, czekając na mój następny krok. Spojrzałem w światłość, a ona mnie przygarnęła. Pewnym krokiem ruszyłem naprzód i dotarłem do celu. ...Potwory nie zdechły z głodu. Pożarły następnego...
54 dni minęły, czas powrócic "z dalekiej podróży", z czeluści "beznadziejnej" administracji