Ranek, okolice godziny dziewiątej. Nerwowo stoję przy oknie. Bart jak zwykle się spóźnia. W końcu przyjechał. Podjechalismy jeszcze po paliwo, a pan Zdzich jeszcze wstąpił do sklepu meblowego. Mariusz czekał już przed blokiem, szybko zapakował się do samochodu. Podczas jazdy mieliśmy jedną przygodę - samochód jadący przed nami nagle zaczął bez powodu skręcać na lewo i na prawo, coraz mocniej, aż w końcu wpadł w poślig, zahaczył wysepkę po czym sie od niej odbił i zatrzymał na chodnku - pewnie dlatego, że powinien raczej trafić na złom, a nie na jezdnię - to efekt przeglądów za wódkę. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu - Elektrociepłownia Zabrze. Reszta naszej grupy juz była zebrana bod bramą. Bart z panem Zdzichem pojechali załatwiać swoje sprawy, a my poszliśmy na salę szkoleniową. Po dwu godzinach wykładu prawie cała grupa skorzystała z WC :) Trwało to dosyć długo ze względu na tylko jedną kabinę. Przeszliśmy cały zakład. Wchodiliśmy na ochydne wysokości w celu obejrzenia elektrofiltrów. Nie wszyscy wytrzymywali wysokość i zostawali na niższych piętrach. Odczucie wysokości było tym większe, ze wszystkie stropy są wykonane z kratownic, tak, że widac praktycznie kilka kondygnacji w dół. Zwiedzanie trwało ponad cztery godziny, ale było nawet ciekawe (i straszne:)). Do domu wróciłem tramwajem linii 1 i autobusem linii 121, ale bardzo szybko bo przesiadka była idealnie zgrana. Poza tym zrobiła się piękna pogoda. Może jeszcze pójdę na rower? Zastanowię się jednak bo dziś piatek trzynastego :)